Najświętsze Serce Jezusa źródło świętości
W stulecie aktu poświęcenia narodu polskiego Sercu Jezusowemu z 3 czerwca 1921 roku
Święty John Henry Newman stwierdził kiedyś z wyjątkową przenikliwością i zdolnością syntezy: „Świętość […] stanowi ożywiającą i oświecającą zasadę wiary, która daje jej oczy, ręce i nogi”. Tak, w wierze chrześcijańskiej chodzi o świętość, o to, by opierając się na wierze i żyjąc nią w nadziei i miłości, dojść do świętości. Gdy wyraża się w świętości, wiara osiąga swoją pełnię, dokonując przemiany całego człowieka, który dzięki niej zyskuje nowy sposób życia, pozwalający mu z nową wrażliwością i w nowej perspektywie myśleć, postępować, pracować, trudzić się, cierpieć itd.
Za pośrednictwem świętości przyjętej jako styl życia człowiek wierzący staje się w pełni „nowym stworzeniem”, czyli przedstawicielem nowego świata, zapoczątkowanego przez Chrystusa i przez samego Chrystusa prowadzonego do wypełnienia. Chodzi więc w wierze chrześcijańskiej o powszechną świętość, świętość wszystkich, kapłanów i świeckich. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że szczególne znaczenie posiada świętość kapłanów, ponieważ jest ona znakiem wiarygodności Kościoła oraz odznacza się wyjątkową siłą przyciągania do Chrystusa. Z tej racji uroczystość Najświętszego Serca Jezusa jest od kilkunastu już lat przeżywany jako dzień modlitwy o uświęcenie kapłanów, chociaż powinien to być dzień modlitwy o powszechną świętość, co bardziej odpowiadałoby tajemnicy Serca Jezusa, skoro obejmuje ono swym boskim promieniowaniem każdego człowieka i oczekuje na świętą odpowiedź ze strony każdego.
Na wagę stawianego tutaj zagadnienia wpływa także to, że w wymiarze praktycznym, za który możemy uznać wyraźną obecność czci Najświętszego Serca Jezusa w duchowości i pobożności świętych z dwóch ostatnich wieków, zyskał on na znaczeniu i wpływie. Wystarczy prześledzić żywoty świętych i błogosławionych, aby się o tym łatwo przekonać. Pokazuje ten fakt, że świętość katolicka ma bardzo konkretny związek z czcią Serca Jezusa i czerpie z niej niezastąpione inspiracje, które wyrażają się w podejmowanych działaniach apostolskich oraz w proponowanych nowych formach pobożności i duchowości. Ten argument wynikający z doświadczenia powinien być szerzej obecny w aktualnie prowadzonym uzasadnianiu potrzeby dalszego rozwoju i umacniania kultu Najświętszego Serca Jezusa a zarazem w szukaniu jego nowych możliwości duchowych, przystosowanych do duchowych potrzeb naszego czasu. Zdaje się temu bardzo mocno sprzyjać dzisiejsze poszukiwanie bardziej emocjonalnych form przeżywania wiary, które nie mogą być ślepo przyjmowane, ale na pewno domagają się zauważania i dokonania nad nimi stosownego namysłu, łącznie z zapytaniem się, czy nie należałoby w tych poszukiwaniach uwzględnić tajemnicy Serca Jezusa.
„Święć się wśród nas imię Twoje!” – te słowa stanowią centrum teologiczne aktu poświęcenia narodu polskiego Sercu Jezusowemu z 3 czerwca 1921 roku. Jeśli więc chcemy do tego aktu się realnie odwoływać, to trzeba zwrócić uwagę na zagadnienie świętości, która promieniuje z Serca Jezusa na człowieka. Stanowi ona zatem właściwą zasadę jego czci w Kościele i w sercach wierzących, a tym samym w kluczowy sposób kształtuje czcicieli tegoż Serca w ramach pobożności i duchowości, odsłaniając coraz to nowe bogactwa w nim zawarte i udzielające się łaskawie człowiekowi. Imię Boże w najwyższym stopniu jest święcone, gdy wierzący żyje świętością Bożą i ją odzwierciedla i przekazuje innym w swoim postępowaniu. Serce Jezusa jest źródłową mocą takiej świętości i jej ciągle aktualną szkołą.
„Serce Jezusa, źródło życia i świętości”
Świętość chrześcijańska posiada bardzo określoną specyfikę, która w każdym rozważaniu na jej temat musi zostać odpowiednio wydobyta i pokazana w odniesieniu do praktyki egzystencjalnej, w której ma się ona wyrazić, potwierdzając swój sens i żywotność. Trzeba więc przede wszystkim mocno podkreślić, że świętość chrześcijańska wyrasta z łaski wiary i wyraża się jako dar, który pochodzi od samego Boga, ponieważ tylko przez Niego jest udzielany człowiekowi. Sam Bóg jest źródłem świętości w Kościele, która potem wyraża się osobowo w wierzących. Jest to konsekwencja faktu, który głosi liturgia w hymnie Gloria in excelsis, zwracając się do Boga: „Tylko Tyś jest Święty…”. Kwestia nie jest bynajmniej oczywista ani tym bardziej banalna, ponieważ w dzisiejszym świecie o świętości mówi się stosunkowo dużo i poszukuje się jej w wymiarze egzystencjalnym, ale nierzadko czyni się to nie tylko poza wiarą, ale nawet przeciw wierze chrześcijańskiej. Niejednokrotnie słyszy się, że aby być świętym, nie potrzeba wiary, a już na pewno nie trzeba być chrześcijaninem, gdyż świętym można zostać w oparciu o inne założenia, niekoniecznie nawet religijne („świecki święty”). W nurcie współczesnego neopogaństwa podejmuje się nawet wysiłki zmierzające do wypracowania pewnego własnego modelu świętości, mającego stanowić atrakcyjną konkurencję dla modelu chrześcijańskiego. Wprawdzie nie widać świętych, którzy urzeczywistnialiby ten model, ale sam fakt takiego stawiania zagadnienia musi zwracać uwagę oraz być poważnie i krytycznie traktowany, ponieważ okazuje się zwodniczy dla wielu ludzi, wywołując w nich z biegiem czasu poczucie pustki i rozczarowania.
Znaczące świadectwo poszukiwania świętości bez Boga i wiary znajdujemy już w Dżumie Alberta Camus. To na pewno wyjątkowe dzieło literackie z 1947 r., a więc z czasu dokonujących się przewartościowań po II wojnie światowej, które zachowują swoją aktualność i sugestywność do dnia dzisiejszego, chwyta przenikliwie główne problemy „nowego” świata, który się wówczas rodził, choć zachowawczo nie daje na nie jednej i ostatecznej odpowiedzi. Może właśnie dlatego że Dżuma jest dziełem „otwartym”, zasługuje na szczególną uwagę i staje się coraz bardziej aktualnym jako wyzwanie dla człowieka myślącego nie tylko w czasach pandemii. Tarrou, jeden z bohaterów powieści, stwierdza bardzo jasno: „Krótko mówiąc: […] chciałbym wiedzieć, jak stać się świętym, tylko to mnie interesuje”. A na zastrzeżenie, że przecież on nie wierzy w Boga, odpowiada: „Właśnie. Znam dziś tylko jedno konkretne zagadnienie: czy można być świętym bez Boga”. Jest to jedno z najbardziej zasadniczych pytań, które w różnej postaci dzisiaj powraca i przyczynia się do tworzenia alternatywnych wizji świętości, które pociągają, nawet jeśli są one niespójne, gubiąc się sprzecznościach. Opierają się one na założeniu, że to, co nowe jest lepsze niż to, co przekazuje tradycja, która miałaby już wyczerpać swoje możliwości proponowania słusznych i aktualnych rzeczy.
Fakt świętości zakorzenionej w Bogu i żywej relacji z Nim bardzo bezpośrednio zauważono w kulcie Najświętszego Serca Jezusa, które od samego początku, nawet jeśli ten kult nie był jeszcze dobrze określony i usystematyzowany z teologicznego punktu widzenia, jest widziane jako „źródło świętości”. Bardzo dobrze widać ten fakt na przykład wtedy, gdy w ikonografii przedstawia się różnych świętych z okresu średniowiecza, np. św. Bernarda z Clairvaux, św. Franciszka z Asyżu, św. Katarzynę ze Sieny, żywotnie złączonych z raną przebitego boku Chrystusa, z niego otrzymujących Jego ożywiającą, zbawiającą i uświęcającą krew. Przedstawienia tego typu są symbolem relacji, która łącząc wierzących z bijącym Sercem Jezusa, kształtuje właściwy model życia dopełniający się w świętości. Ożywiająca i uświęcająca krew płynie z Jego przebitego Serca, a ci święci rozpoznali, że to z niego mają czerpać siłę swojej wiary, nadziei i miłości, a tym samym odnowienia duchowego, wyrażającego się potem w misji podejmowanej w Kościele i na rzecz Kościoła. Rozpoznali oni, że z przebitego boku Chrystusa, wraz z „wodą i krwią”, wypłynęła świętość Boża, aby udzielić się człowiekowi i na niego skutecznie wpływać. Dlatego z przebitego boku Jezusa – z Jego Serca święci piją Jego „ustami wiary” świętość, czyniąc ją mocą swojej osobistej świętości. Co więcej, wspomniani święci, a także cały szereg ich naśladowców, wiedzą dobrze, że to jest jedyne źródło życia i świętości.
Ta na pewno twórcza metafora picia z boku Chrystusa znalazła swoje wypełnienie w życiu i w doświadczeniach mistycznych św. Małgorzaty Marii Alacoque (1647-1690). Przekazuje ona w swoich pismach najbardziej wyraźnie, że Najświętsze Serce Jezusa jest źródłem życia i świętości dla wszystkich, którzy otoczą je odpowiednią czcią i będą z niego czerpać inspiracje apostolskie. Właściwie za pośrednictwem św. Małgorzaty został w Kościele wypracowany nowy model życia duchowego i świętości, który stopniowo stał się niemal zwyczajnym doświadczeniem nowych pokoleń wierzących i świadków miłości chrześcijańskiej. W oparciu o to doświadczenie urzeczywistnia się z kolei królowanie Jezusa Chrystusa w dziejach ludzkich.
Przebity bok Chrystusa aż do rany Jego Serca przypomina więc wymownie, że jedynym źródłem świętości jest sam Bóg, a Serce Jezusa jest potwierdzeniem, że ta świętość nie pozostaje zamknięta w sobie jako odległy ideał, ale udziela się człowiekowi, stając się jego osobistym życiem. Serce Jezusa jest bijącym źródłem wychodzącej naprzeciw człowiekowi świętości Bożej, która chce mu się dać do dyspozycji, chce stać się dla niego łaskawym darem, którego przyjęcie umożliwi budzenie w nim nowych inspiracji oraz tworzenie w nim nowych doświadczeń. Rana Chrystusowego Serca jest jakby streszczeniem całych dziejów zbawienia, ponieważ przypomina, że opierają się one na dokonującym się „otwarciu się” Boga na człowieka, aby mógł on w Niego wejść i zyskać udział w Jego życiu. Serce Jezusa stanowi więc symboliczne wyrażenie podstawowej prawdy chrześcijańskiej, że świętość ma swoje jedyne i suwerenne źródło w samym Bogu, przechodząc do człowieka przez rany Chrystusa, szczególnie przez ranę Jego Serca. Rana Serca Jezusa jest najwymowniejszym dowodem, że Bóg nas szuka i że On pierwszy nas umiłował, jak stale podkreślają teksty Nowego Testamentu.
„Uczyń serca nasze według Serca Twego”
Znaczenie kultu Serca Jezusa wyraża się w tym, że nie tylko ukazuje on źródło świętości chrześcijańskiej, ale także w tym, że w tajemnicy tego Najświętszego Serca jest niejako wewnętrznie zawarte wezwanie do świętości; jest w tę tajemnicę wpisany daleko idący imperatyw, czy też – mówiąc językiem współczesnej filozofii o ukierunkowaniu fenomenologicznym – „moment roszczenia”, to znaczy dostrzegającego ją człowieka pobudza do udzielenia osobistej odpowiedzi. Bardzo dobrze oddaje to oddziaływanie obraz Najświętszego Serca Jezusa – dobrze zresztą znany i nieustannie powielany – umieszczony w prawej, bocznej kaplicy rzymskiego kościoła del Gesù, którego autorem jest znakomity malarz włoski Pompeo Batoni (1708-1787). Oto Jezus w wyciągniętej nieco do przodu ręce, jakby kierując ją do widza, trzyma na dłoni swoje płonące miłością Serce. Ktokolwiek patrzy na ten obraz czuje, że Serce Jezusowe daje mu się w tym życzliwym geście i nie może wobec niego pozostać obojętny, ponieważ przyciąga go ono do siebie. Serce Jezusa zdaje się mówić z naciskiem: „Daj mi swoje serce, jak ja tobie daję moje”. Jest ono wezwaniem do nawiązania dialogu i do podjęcia jakiejś zobowiązującej rezolucji, ukierunkowującej całe życie i zwracającej je do właściwego dla niego celu.
Serce, będąc wyrażeniem tego, co najgłębsze w człowieku, co najbardziej ludzkie i osobowe, odzwierciedla sugestywnie to, co kryje się w duszy człowieka oraz co poniekąd syntetycznie i niejako całościowo wyraża to, kim on jest, jakie są jego doświadczenia i jego zamiary. Z tej racji „serce mówi do serca” – jak trafnie stwierdził św. Augustyn, ponieważ jest ono zdolne do nawiązania wewnętrznej komunikacji. Przebite Serce Jezusa zdaje się w sposób naturalny, ale też wymagający mówić do człowieka: „Miej i okazuj serce”. Skłania łagodnie do tego, by wydobyć na zewnątrz to, co znajduje się w głębi i czym żyje człowiek, a więc to, co jest najbardziej ludzkie, a zarazem najbardziej szlachetne, ponieważ wewnętrznie niemal dotyka samego Boga. Jak Jezus Batoniego trzyma swoje Serce w dłoni, tak również przez to Serce łagodnie wzywa człowieka do tego, aby miał „serce na dłoni”, aby je ukazał i niejako wypowiedział w swoich czynach. W języku potocznym taki zwrot oznacza, że należy w codziennym życiu kierować się intencjami i racjami serca oraz działać w sposób „serdeczny”, to znaczy w sposób najbardziej wzniosły z możliwych, a tym samym niemal dotykający dawaną odpowiedzią samego Boga. Do tego wątku nawiązuje papież Franciszek, domagający się od wszystkich chrześcijan większej delikatności we wzajemnych relacjach i podejmowanych działaniach.
Serce Jezusa jest więc „mocnym” symbolem, ponieważ zdecydowanie wzywa do przekroczenia obojętności i lenistwa; wzywa do zrywu duchowego, a w ten sposób do przekraczania siebie, które jest najbardziej zasadniczym warunkiem duchowego dojrzewania człowieka. W kult Najświętszego Serca Jezusa głęboko wpisało się zdanie wypowiedziane przez samego Jezusa: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego Serca” (Mt 11,29). Właściwie w powszechne rozumienie tego zdania jest włączone przekonanie, że Serce Jezusa jest po prostu najwyższym „autorytetem”, któremu nie można odmówić autentycznej odpowiedzi – trzeba się od niego uczyć jak żyć. Serce Jezusa domaga się odpowiedzi ze strony człowieka, a ta odpowiedź sytuuje się na poziomie serca, przechodząc potem stopniowo na całe ludzkie życie i dokonując jego przemiany. Kwestia jest tym ważniejsza, że świętość chrześcijańska jest w gruncie rzeczy kwestią serca, czyli tego, co wewnętrzne. Dowodzą tego liczne wypowiedzi Chrystusa, w których stale potwierdza, że najważniejsze jest to, co kryje się we wnętrzu człowieka.
Jaka świętość na nasze czasy?
Świętość chrześcijańska jest zakorzeniona w Bożym darze, w jego pierwszeństwie, ale – jak zostało już zaznaczone – wypełnia się ona w osobistym i aktywnym przyjęciu tego daru, które staje się zarazem udzielaną odpowiedzią. Przyjęcie tego daru jest zawsze uwarunkowane własną wrażliwością i zdolnościami poszczególnych świętych – Bóg w najwyższym stopniu dowartościowuje ludzkie, indywidualne zdolności i dążenia, gdyż ostatecznie pochodzą one od Niego – a także stanowi odpowiedź na wymagania sytuacji duchowej konkretnych czasów, w których się rozwija i które się jej domagają. Jedyna świętość Boża, przyjęta w sposób najbardziej indywidualny, urzeczywistnia się poza tym w konkretnych warunkach, które również ją kształtują, poniekąd „polaryzując” jej wyrażanie się i potwierdzając, że świętość jest zawsze możliwa i zawsze może znaleźć warunki pozwalające jej zakwitnąć. Co więcej, w świętości chrześcijańskiej zawsze zawarta jest też jakaś polemika z tendencjami obecnymi w aktualnej kulturze, pokazująca, że są one względne, to znaczy, że nie można za nimi ślepo postępować, poddając się ich naciskowi.
Racje serca sytuują się zawsze na wyższym poziomie i zawsze mogą wyrazić się, wykraczając poza ciasnotę aktualnej sytuacji duchowej. W świętości zawsze chodzi przede wszystkim o Boga i Jego obecność w dziejach, zarówno indywidualnych, jak i wspólnotowych, która chce i może wywierać zamierzone przez Boga oddziaływanie. Świętość w Kościele posiada zawsze moment „apologetyczny”, to znaczy zmierza do mocnego i przekonującego pokazania, że wiara w Boga jest ponadczasowa i zawsze jest drogą właściwą dla człowieka. Zmierza do jednoznacznego pokazania, że nie jest sensowne szukanie przez człowieka innych bogów poza jedynym Bogiem wiary chrześcijańskiej.
Na ten ostatni wątek obecny w świętości chrześcijańskiej warto zwrócić dzisiaj szczególną uwagę, gdy w wielu przypadkach nasi współcześni ulegają bałwochwalstwu, czyniąc sobie własnych bogów i niejako na własną miarę, aby oddawać im fałszywą cześć. Tacy fałszywi bogowie zostali wielokrotnie zdemaskowani już w Starym Testamencie, który konsekwentnie pokazuje absurd takiego postępowania. Prorok Izajasz mocno mówi: „Wszyscy rzeźbiarze bożków są niczym; dzieła ich ulubione na nic się nie zdadzą; ich czciciele sami nie wiedzą ani nie zdają sobie sprawy, że się okrywają hańbą” (Iz 44, 9). I tak kończy swój wywód na temat bałwochwalców: „Tacy nie mają świadomości ani zrozumienia, gdyż mgłą przysłonięte są ich oczy, tak iż nie widzą, i serca ich, tak iż nie rozumieją” (Iz 44, 18). Wydaje się, że na ten wątek apologetyczny w świętości chrześcijańskiej należy zwrócić baczniejszą uwagę, ponieważ żyjemy w okresie pojawiania się nowych form bałwochwalstwa. Trzeba więc dokonać w odniesieniu do tego wątku aktualizacji w spojrzeniu na świętość w Kościele.
Biorąc to wszystko pod uwagę, w ramach naszej refleksji chcemy zapytać się, w jaki sposób Najświętsze Serce Jezusa, z którego promieniuje na nas świętość Boża, domagając się od nas odpowiedzi, równocześnie ukierunkowuje naszą świętość, by stała się odpowiedzią na współczesne wyzwania i oczekiwania kościelne. Chcemy więc wejść do szkoły Boskiego Serca, aby uczyć się w nim świętości na miarę naszych czasów. Chcemy zapytać się Jezusowego Serca, w jaki sposób przyjmować Jego dary i Jego wezwania, aby być Jego świadkami w dzisiejszym świecie z wyzwaniami, które w nim się ujawniają.
Takie postępowanie nie tylko jest uprawnione, ale jest wręcz nieodzowne, jeśli chcemy, by cześć Najświętszego Serca Jezusa rzeczywiście kształtowała nasze życie, a tym samym wpływała na dokonujące się przemiany kulturowe i cywilizacyjne. Biorąc pod uwagę, że w Sercu Jezusa są zawarte wszystkie bogactwa duchowe, to zawiera ono także takie bogactwa, które mogą formować naszą obecną sytuację i kształtować nasze dzisiejsze dążenia, a tym samym stawać się po prostu aktualne.
a) Świętość pokorna
Przede wszystkim daje się łatwo zauważyć, że świat, w którym żyjemy jest dogłębnie naznaczony pychą (hybris). Powrócił znowu pogański ideał, który głosi z naciskiem i ślepą upartością: „Nikt i nic ponad człowiekiem”. Wiele przejawów takiego myślenia, dogłębnie ideologicznego i zwracającego się ostatecznie przeciw człowiekowi, można by pokazać w naszym świecie kulturowym i w naszej obecnej obyczajowości wystarczająco dużo. To jest poniekąd najpoważniejsze wyzwanie, z którym musi zmierzyć się dzisiaj Kościół, głosząc swoje orędzie zbawcze, ponieważ główna tendencja obecna w tym wyzwaniu sytuuje się na dokładnie przeciwnym biegunie. Jest to tym trudniejsze, że pycha jawi się poniekąd jako „atrakcyjna” dla człowieka z powodu jego grzeszności, będącej naturalną glebą, na której pycha rozwija się i rozwijają się jej rozmaite przejawy, pokazując człowiekowi jego pozorną wielkość i wyjątkowość.
Efektem tego powrotu pychy jest już nie tylko to, że człowiek stawia siebie ponad Bogiem, ale nawet stawia siebie ponad jakąkolwiek prawdą. Liczą się tylko osobiste wrażenia i doznawane emocje. Chce następnie decydować o wszystkim w sposób arbitralny, stając się jedyną instancją krytyczną dla siebie samego. Nie podoba mu się już nawet to, że dwa dodać dwa równa się cztery. Już wspomniany Albert Camus pisał, że przyjdą czasy, gdy nauczyciel będzie zmuszony do heroizmu, aby tej prostej prawdy nauczać i dać jej wyraz, bo będzie uważany za reakcjonistę w dziedzinie obyczajów. Wiele współczesnych postaw i dyskusji wyraźnie ilustruje ten fakt zasadniczego odejścia od prawdy, którego efektem jest już nie tylko brak logiki i spójności w głoszonych wypowiedziach, ale po prostu opowiadanie się za absurdem, czyniąc z niego sztandar wolności i wielkości własnej osobowości.
W tej sytuacji patrzymy więc na Serce Jezusa, o którym On sam powiedział, że jest pokorne. Pokora to nic innego, jak tylko przyznanie absolutnego pierwszeństwa prawdzie, aby nią się konsekwentnie kierować i tylko jej kłaniać. W Jezusie widzimy jednoznacznie ukazaną drogę prawdy, która prowadzi do wolności, a tym samym do zbawienia, które jest udziałem w dokonanym przez Chrystusa powszechnym wyzwoleniu. Św. Jan już na początku swojej Ewangelii, ukazując wcielenie wiecznego Słowa Bożego, przypomina, iż wraz z Nim przyszła do każdego człowieka „łaska i prawda” (1, 17), albo jak chcą niektóre starożytne wersje tego tekstu: „łaska prawdy”. Serce Jezusa jest niezmiennie szkołą pokory, która oznacza konsekwentne pierwszeństwo dawane prawdzie. Czciciel Najświętszego Serca Jezusa staje dzisiaj wobec potrzeby życia prawdą oraz budowania „cywilizacji prawdy”, jak podkreślał papież św. Jan Paweł II w swoim nauczaniu na temat współczesnego znaczenia tego kultu i zadaniach, jakie na nim spoczywają.
Trzeba w tym miejscu jasno podkreślić, że podstawa świętości jest po prostu postępowaniem drogą prawdy, które jest wyrazem najwyższej cnoty pokory. Najświętsze Serce Jezusa jest w najwyższym stopniu przeniknięte tą cnotą i jej najwyższym wzorem, co widać w tym, że Jezus żyje tylko prawdą i tylko prawdy naucza. To jest najwyższa siła Jego autorytetu, z którym wychodzi naprzeciw człowiekowi i którą łagodnie pociąga do siebie.
b) Świętość wdzięczna
W dzisiejszej sytuacji duchowej świata zdaje się niewątpliwie coraz wyraźniej dochodzić do głosu mocny, właściwie wszechobejmujący wpływ techniki na ludzkie myślenie i ludzkie zachowania, podporządkowujący sobie człowieka. Najbardziej niebezpieczne, a nawet „demoniczne” w technice jest to, że pokazuje ona człowiekowi, że wszystko zależy od niego samego, że jego los jest w jego rękach, że jest on jedynym twórcą swojego istnienia i swojego przeznaczenia. Technika daje człowiekowi przekonanie, że rzeczywiście jest „panem i władcą” świata, jak głosili myśliciele oświeceniowi. Technika w swoim ogólnym przesłaniu zdaje się niejako sprzyjać ateizmowi. Można powiedzieć, że technika jest wyjątkowo mocnym wsparciem dawanym ludzkiej pysze, która mówi, że człowiek sam tworzy prawdę o sobie. A jeśli człowiek decyduje o swojej prawdzie, to w takim razie także to, co jest możliwe technicznie, staje się dozwolone z etycznego punktu widzenia.
Bardzo dobrze widzimy to zjawisko w wielu działaniach, w których dotyka się bardzo podstawowych wartości etycznych, na przykład w gorącej dzisiaj kwestii sztucznego zapłodnienia. Jeśli da się sztucznie powołać do istnienia człowieka, to dla ludzi zniewolonych myśleniem technicznym oznacza to, że w takim razie można to po prostu zrobić. Kierują się oni założeniem, że to, co jest możliwe technicznie, jest równocześnie dozwolone etycznie. Prawdopodobnie takie założenie pójdzie jeszcze dalej w swoich konsekwencjach, jeśli człowiek nie ugnie się i nie skłoni przed majestatem prawdy wpisanej w naturę człowieka, stwierdzając ulegle i z gotowością podporządkowania się, że nie jest jej twórcą, ale uzna się „dumnie” za twórcę prawdy, a więc jej arbitralnego „pana i władcę”. Można usiłować dokonać zdominowania prawdy w coraz szerszym zakresie, a tym samym ulec najbardziej zwodniczej pokusie posiadania władzy nad wszystkim, czyli opowiedzenia się po stronie zwodniczej gnozy, która wszystko, łącznie ze zbawieniem, sprowadza do poznania.
Sięgnijmy do tajemnicy Serca Jezusa, by zapytać się, w jaki sposób chroni ono człowieka przed opisaną pokusą. Przede wszystkim w Sercu Jezusa odkrywamy, że prowadzi ono do pojmowania naszego istnienia jako „istnienia zawdzięczanego”, to znaczy pochodzącego od Innego, czyli Boga. Nie wyłoniliśmy się ani z tego świata, ani z siebie samych, ale z Innego. Serce Jezusa nie jest autonomiczne, ale jest Sercem, które zostało „utworzone” w łonie Trójcy Świętej oraz w łonie Maryi Dziewicy przez Ducha Świętego. Najprościej mówiąc, wyrasta ono z tajemnicy wiecznego życia Boga – Trójcy Przenajświętszej, tego wiecznego życia, które je poprzedza, a stało się obecne i widoczne w świecie za sprawą tajemniczego udziału w tajemnicy wcielenia Maryi Dziewicy, z której Syn Boży przyjął ciało. Serce Jezusa zawdzięcza swoje istnienie wiecznemu Bogu i Jego Służebnicy – ma swoją genezę w innych. W tajemnicę Serca Jezusa jest więc wpisana pewna zależność, a tym samym także zawdzięczanie siebie Ojcu i Matce, które przenika całe Jego istnienie. Jezus nieustannie poświadcza, że nie jest ani sam z siebie, ani ostatecznie nie decyduje o wszystkim. Wyraźnym potwierdzeniem tego faktu jest modlitwa Jezusa, o której świadczą Ewangelie. Najczęściej w modlitwie zwraca się On do Ojca z dziękczynieniem: „Dziękuję Ci, Ojcze…”.
Kontemplacja dziękczynienia wypływającego z Serca Jezusowego może stać się najlepszą drogą do odkrycia, że wszelkie istnienie, istnienie każdego człowieka, jest istnieniem zawdzięczanym. Z tej też racji czciciel Najświętszego Serca Jezusa powinien w coraz większym stopniu stawać się człowiekiem dziękczynienia za każdy dar boski i każdy dar ludzki, wzrastając coraz bardziej w ewangelicznej cnocie wdzięczności.
Dziękowanie jawi się jako szczególny wyraz czci oddawanej Najświętszemu Sercu Jezusa, ponieważ pozwala dogłębnie wejść w jego uczucia i w jego pragnienia. Jest to na pewno także postawa, która z niego promieniuje i wzywa do jej naśladowania. Dziękowanie jest najlepszym sposobem przeżywania tego, że nie jesteśmy samowystarczalni, że jesteśmy wpisani w krąg wzajemnych odniesień, których centrum znajduje się w Bogu. W tych odniesieniach zakorzenia się autentyczność ludzkiego bytowania, której konkretnym wyrazem staje się dawanie siebie innym. Jest to decydującej mierze postawa, która nadaje życiu chrześcijańskiemu charakter eucharystyczny, gdyż Eucharystia jest dziękczynieniem. W ten sposób kult Najświętszego Serca Jezusa łączy się z kultem Eucharystii.
c) Świętość konsekwentna
Świat, w którym żyjemy, zdominowany przez technikę, bardzo często skłania się także do przyjęcia kompromisu ze złem i z miernotą jako stylu życia. Ponieważ wiele ludzkich doświadczeń, zwłaszcza tych związanych z dokonywanymi wyborami, zdaje się zależeć wyłącznie od człowieka, dlatego też idzie się w kierunku arbitralnego decydowania o podejmowanych działaniach, nie licząc się z kwestią dobra jako zasady ludzkich wyborów i decyzji oraz wynikających z niej czynów. W konsekwencji wręcz dramatycznie obniża się jakość etyczna ludzkiego postępowania, a tym samym pojawia się kryzys w dziedzinie obyczajowości.
Efektem tego sposobu myślenia – ponieważ jednak wszyscy czują, że odpowiedni poziom etyki jest konieczny w relacjach międzyludzkich – jest proponowane ograniczenie się w postępowaniu do zachowania przez wszystkich jakiegoś „minimum etycznego”. Jakkolwiek może się wydawać w pierwszej chwili, że jest to słuszna, kompromisowa i służąca człowiekowi propozycja, to jednak jest ona bardzo zwodnicza, ponieważ „ciągnie w dół” cały obyczaj. Wadą przyjętego minimum jest to, że pod wpływem nowych wymogów i okoliczności dokonuje się jego dalszego minimalizowania, dostosowując się do zmieniających się okoliczności i do ducha świata. Skoro można zgodzić się na kompromis w jednej sytuacji, to dlaczego nie można by zgodzić się w innej? Konkretne doświadczenia pokazują, że kompromis w dziedzinie obyczajowej kończy się najczęściej kompromitacją – dopuszczenie jednego wyjątku, otwiera drogę do następnego, aż w końcu wyjątek staje się zasadą; co więcej, każdy kolejny kompromis jest już łatwiejszy do zaproponowania i zaakceptowania, aż w końcu następuje lawinowe obniżanie się poziomu etycznego w życiu indywidualnym i społecznym.
Jeszcze raz udajmy się do szkoły Najświętszego Serca Jezusa. Widzimy z łatwością, że jest to Serce heroiczne, to znaczy nie znające żadnego kompromisu ze złem. Jezus w swoim życiu nie znał, co to kompromis i nawet pozorna pertraktacja ze złem. Jego Serce było wewnętrznie zjednoczone z Ojcem, a to zjednoczenie Jezus potwierdzał swoimi wyborami prawdy i dobra, których nie podporządkował żadnym naciskom i żadnej okoliczności. Do końca pozostał absolutnie posłuszny miłości i prawdzie Ojca. Z tej racji Apokalipsa nazywa Jezusa „świadkiem wiernym” (Ap 3,14), który stał się w swoim życiu „Amen” (Ap 1,7), mówionym do końca i heroicznie, to znaczy aż do męczeństwa, Ojcu. Gdy patrzymy na życie Jezusa przypominają się słowa Norwida, który zapisał na temat autentycznej postawy ludzkiej: „Nie można kłaniać się okolicznościom, ani prawdom kazać, by za drzwiami stały”.
Jezus potwierdził całym swoim życiem, że Jego nauczanie z Kazania na Górze, w którym domaga się od swoich wiernych „większej sprawiedliwości” (Mt 5,20) jest jedyną zasadą godną człowieka i prowadzącą do lepszego świata. Ulepszenie świata, którego wszyscy oczekują, domaga się heroizmu w prawdzie i w miłości, który przekracza ludzkie rachunki i minimalne miary, które jawią się jako łatwe i jedynie logiczne. W kontekście kultu Najświętszego Serca Jezusa św. Jan Paweł II słusznie mówił o potrzebie budowania „cywilizacji miłości i prawdy”. Czciciel Najświętszego Serca Jezusa jest wezwany, by w Jego szkole wzrastać w dojrzałym świadectwie, które opiera się nie na jakimś „minimum”, ale zmierza do kierowania się dobrem i prawdą zawsze i we wszystkim, czyli do męczeństwa. Nie powinno być zatem dla niego obce słowo męczeństwo, którego bieg świata się domaga i w najbliższym czasie będzie domagał się w jeszcze większym stopniu.
Zakończenie: nowy akt poświęcenia
Akt poświęcenia narodu polskiego Najświętszemu Sercu Jezusa z 1921 r. na pewno był doniosłym aktem religijnym, który sto lat temu wskazał wierzącym drogę właściwego kształtowania wiary i życia religijnego oraz kierunek zaangażowania w życie Kościoła. Dzieje religijne okresu międzywojennego dostarczają wielkiej liczby przykładów, że rzeczywiście tak się stało, a męczennicy z okresu II wojny światowej są jakby chwalebną pieczęcią duchową tych dziejów. Niejednokrotnie odmawia się twórczego znaczenia rozmaitym, osobistym i wspólnotowym, aktom poświęcenia Najświętszemu Sercu Jezusowemu, redukując je tylko do praktyki zewnętrznej i okazjonalnej, pozbawionej realnego wpływu na życie chrześcijańskie. Ich owoce doświadczane historycznie pokazują jednak bardzo konkretnie, że nie jest to słuszny pogląd. Oczywiście, dokonane akty domagają się odpowiedniej pedagogii, pokazującej, w jaki sposób należy je traktować i aktualizować. Gdy zostanie ona zastosowana i jest kontynuowana, na pewno można oczekiwać stopniowo osiąganych odpowiednich rezultatów świętości. Kult Najświętszego Serca Jezusa zachowuje więc swoją aktualność i może w dalszym ciągu służyć efektywnemu kształtowaniu życia chrześcijańskiego. Rozwijający się obecnie kult miłosierdzia Bożego, jak sądzi się niekiedy, nie stanowi alternatywy dla kultu Najświętszego Serca Jezusa, ale stanowi wewnętrzną treść i niejako konkretyzację kultu miłosierdzia Bożego. Z tej racji nowe czasy w stosunku do tych sprzed stulecia domagają się on nas nowego aktu poświęcenia, który połączyłby wewnętrznie te dwa rodzaje kultu, aby mogły służyć odnowionemu modelowi świętości, którego domaga sytuacja duchowa naszych czasów.
ks. prof. dr hab. Janusz Królikowski