Umiłowanie Ojczyzny w życiu i przesłaniu
Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny.
We wrześniu 1937 roku Rozalia Celakówna otrzymała wizję wydarzeń, które spełniły się dosłownie dwa lata później[1]. Znalazła się duchem na krakowskim Stradomiu i zobaczyła straszne zamieszanie wśród ludzi, którzy uciekali w panice w nieznanych kierunkach. Obok niej stanęła poważna postać, która miała w sobie coś dziwnie boskiego i pociągającego serce człowieka. Gdy niebo zaczęły zakrywać czarne, ciężkie chmury od strony zachodniej, ten nieznany człowiek zbliżył się do niej i powiedział: „Nastaną straszne czasy dla Polski. Burza z piorunami oznacza karę Bożą, która dotknie naród polski za to, że ten naród odwrócił się od Pana Boga przez grzeszne życie”. Rozalia nie śmiała pytać o rok, miesiąc i dzień tej katastrofy. Za chwilę widzi ogromny pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa. Przy tym pomniku ludzie ze wszystkich stanów składali ofiary – również w postaci ślicznych kwiatów o kolorze białym i czerwonym. Nieznajomy dał Rozalii do zrozumienia, że u stóp Chrystusowych trzeba było złożyć ofiarę z modlitwy i różne ofiary płynące z czystych serc i męczeństwa, by zmyć zbrodnie tego świata, zwłaszcza Polski. Potem nieznany mówił do niej: „Patrz, dziecko! Królestwo Chrystusowe przychodzi do Polski przez intronizację”[2].
W Wyznaniach z przeżyć wewnętrznych pisała: „Intronizacja to nie tylko ta forma ofiarowania się, ale odrodzenie serc, poddanie ich pod słodkie panowanie Miłości! Gdy zastanawiałam się nad tym, ogromny ból ogarnął moją duszę, że Pan Jezus tak strasznie jest obrażany przez ludzi, że to tak bardzo daleko do przemiany ludzkich serc, że sprawa Intronizacji jest również daleka. Pod wpływem światła wewnętrznego zrozumiałam, że sam akt ofiarowania Polski przez Intronizację Bożemu Sercu przyniesie zbawienne korzyści, bo przez to bardzo dużo dusz nawróci się szczerze do Pana Boga, poddając się Jego prawu”[3].
W marcu 1938 roku wewnętrzny głos ponownie pouczał Rozalię, że trzeba ofiary za Polskę, za grzeszny świat, bo straszne są grzechy narodu polskiego. Ponieważ Bóg chce ukarać ten naród, ratunek dla Polski jest tylko w Boskim Sercu[4]. W kwietniu 1938 roku słyszy słowa Jezusa: „Strasznie ranią Moje Najświętsze Serce grzechy nieczyste. Żądam ekspiacji”.
Pod koniec lutego 1939 roku Rozalia miała nową wizję. Gdy gorąco polecała Panu Jezusowi naszą Ojczyznę i wszystkie narody świata zobaczyła w sposób duchowy granicę polsko-niemiecką – począwszy od Śląska, aż do Pomorza – całą w ogniu. Był to naprawdę przerażający widok. Zdawało się jej, że ogień zniszczy cały świat. Po pewnym czasie pożar ogarnął zupełnie Niemcy, niszcząc je doszczętnie, że ani śladu nie pozostało z III Rzeszy[5]. Pan Jezus mówił do Rozalii: „Wielkie i straszne są grzechy i zbrodnie Polski. Sprawiedliwość Boża chce ukarać ten naród za grzechy, a zwłaszcza za grzechy nieczyste, morderstwa i nienawiść. Jest jednak ratunek dla Polski, jeżeli Mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności przez Intronizację, nie tylko w poszczególnych częściach kraju, ale w całym Państwie z rządem na czele. To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem grzechów, a całkowitym zwrotem do Boga. Niech ojciec (spowiednik Rozalii) nie zapomina o Intronizacji, bo tylko we Mnie jest ratunek dla Polski”[6].
Pierwszego kwietnia Rozalia jak tylko umiała, nadal gorąco polecała wszystkie trudne sprawy Panu Jezusowi za przyczyną Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa, prosząc o światło co należy czynić, by ta sprawa Jezusowa była jak najlepiej i jak najprędzej przeprowadzona. Słyszy głos: „Jasna Góra jest stolicą Maryi. Przez Maryję przyszedł Syn Boży, by zbawić świat i tu również przez Maryję przyjdzie zbawienie dla Polski przez Intronizację. Gdy się to stanie, wówczas Polska będzie przedmurzem chrześcijaństwa, silną i potężną, o którą się rozbiją wszelkie ataki nieprzyjacielskie”[7]. „Pan Jezus mnie ustawicznie pobudza, byśmy się gorąco modlili, składali ofiary i krzyże w tej intencji, bo to jest ogromnie ważny moment w dziejach świata” – wyznawała Rozalia.
Służebnica Boża bardzo boleśnie, a zarazem aktywnie przeżywała spełnienie się jej wizji dotyczących II wojny światowej, ale jednocześnie z całkowitym zawierzeniem oddawała się Bogu. Choć życie Rozalii zbliżało się ku końcowi, co wyraźnie przeczuwała, pozostawała na modlitwie z tym wszystkim, co działo się w kraju[8].
W pierwszym dniu wojny 1 września 1939 roku Rozalia zanotowała: „Dziś pierwszy piątek miesiąca. Dzień ten będzie ważny w dziejach naszego Narodu. O Jezu, przyśpiesz dzień Intronizacji Twego Najświętszego Serca! Dziś ja czuję niebo w mej najmniejszej duszy. Jezus będzie królował w Polsce przez Intronizację”[9]. Potem usłyszała w duszy: „Ludzie Mnie nie zrozumieli, przeto przemawiam do ich serc kulami i bombami, a to dlatego, że ich miłuję”[10].
28 września 1939 roku Rozalia pisała O. Dobrzyckiemu, że od chwili wybuchu wojny przygniata ją jakiś ciężar: „Odczuwam ustawiczny ból, już nie tyle ze względu na wojnę, która jest zasłużoną karą za nasze grzechy i nieprawości, jak raczej wskutek tego, że ludzie mimo wszystko dalej obrażają Pana Boga w okropny sposób. Ta straszna zdrada Ojczyzny ze strony władz – jakżeż strasznie boli! I tu nam trzeba płakać krwawymi łzami, by przebłagać Pana Boga za swoje grzechy i grzechy całej Polski i całego świata”[11].
Pan Jezus mówił do Rozalii: „Zło musi być doszczętnie zniszczone. Na takim podłożu nic dobrego nie może wyrosnąć, wszystkie grzechy i zbrodnie muszą być zmyte krwią”. Sama pisała: „Najwięcej zawiniły przed Panem Bogiem władze – ich zły przykład, lecz to mało tak powiedzieć – ich zwierzęce życie sprowadziło na cały kraj i naród tak straszne nieszczęście. Dlaczego nasz Episkopat tak tolerował te rzeczy? Dlaczego nasi Biskupi i Kapłani milczeli? Nie znalazł się ani jeden taki Piotr Skarga, który by Prezydentowi naszej Rzeczypospolitej wytknął jego występki i w ogóle całemu Rządowi, bo tam – od pierwszego do ostatniego – prawie wszyscy tacy byli do ostatniej chwili. Pan Jezus z większym wstrętem odwracał się od byłego Rządu Polskiego, niż od Heroda, bo tam popełniano straszne, przerażające grzechy nieczyste. Warszawa to gorsze miasto niż Sodoma”[12].
W pierwszej połowie października 1939 roku ponownie zanotowała bolesny wyrzut Jezusa: „Popatrz, dziecko, jaką straszną zniewagę i ból zadają Mi grzechy nieczyste, morderstwa (dzieci) i straszna nienawiść, która nie wie, co to jest miłość bliźniego. (…) Już dłużej tego nie mogę znieść, muszę ukarać niewdzięczny naród, który się nie chce nawrócić. I teraz ponosimy konsekwencje swych czynów i zbrodni przeróżnego rodzaju. O Jezu, jakież to straszne, żeśmy nie chcieli zrozumieć Ciebie i poprawić się, tylko w tak bezczelny sposób wyzywaliśmy Twą sprawiedliwość! (…) Takiego upodlenia i tylu grzechów nigdy nie było w narodzie Polskim jak ostatnimi czasy. Polacy pod względem zezwierzęcenia przewyższyli wszystkie narody – nie tylko europejskie, ale całego świata. Jeżeli komuś zda się to być nieprawdą, niech zapyta się Pana Jezusa, to On odpowie mu na to, że tak! Pana Jezusa to boli, że Polacy zaliczają się do katolików – i tak jest, bo mają metrykę, że są ochrzczeni w Kościele Rzymsko-katolickim – ale pod względem obyczajów są dzikimi ludźmi dwudziestego wieku w państwie cywilizowanym i to w Polsce, która była nazywana przedmurzem chrześcijaństwa, a dziś …”[13].
Służebnica Boża Rozalia Celakówna pragnęła oddać życie Bogu dla ratowania Ojczyzny. Poprzez wielkie cierpienia ofiarowane Bogu i modlitwy, a więc duchowo, rzetelnie wspierała wszystkie szlachetne, choć nie z winy Polaków nieraz mało skuteczne działania.
Zanim doszło do wybuchu II wojny światowej Rozalia dostrzegała wielki upadek moralny Polski. Szukała środków zaradczych – modliła się o odnowę duchową Polaków. Bliska jej była też idea osobistego poświęcenia się Najświętszemu Sercu Jezusa.
Była przekonana, że bez nawrócenia poszczególnych osób i oddania ich Sercu Bożemu nie dojdzie do odrodzenia całego narodu i poddania się władaniu Chrystusa jako naszemu jedynemu Panu i Królowi. Rozalia cierpiała duchowo i fizycznie – czuła się powołana przez samego Chrystusa do oddania życia za kapłanów, nawrócenie grzeszników i ratowanie Polski.
Rozalia była wielką patriotką. Polska nie była dla niej pustym słowem. Pragnęła gorąco, by nasza Ojczyzna była silna i wielka, by wszyscy Polacy nawrócili się do Boga i zwalczyli swoje wady. Ów żarliwy patriotyzm szczególnie uderzył i pociągał w Rozalii szarytkę siostrę Bronisławę Felicję Bialik. „Całą duszą kochała swoją Ojczyznę i modliła się za nią, zachęcała wszystkich do modlitwy w tej intencji”[14]. „Całą duszą oddana Polsce, nie umiała być obojętna dla Jej spraw, dlatego też ściągnęła na siebie prześladowanie ze strony okupantów” – zaświadczała zakonnica.
Pewnego dnia po Rozalię przyszło gestapo. Znajdowała się wtedy poza domem. Następnie sama odważnie poszła do siedziby gestapo i była przesłuchiwana przez dwie godziny. Potem ją zwolniono do domu. Prawdopodobnie wezwano Rozalię na podstawie jakiegoś fałszywego donosu. Boża Opatrzność ochroniła ją od wielkiego niebezpieczeństwa.
„Była gorącą patriotką i mocno wierzyła w uwolnienie Ojczyzny od wrogów i wskrzeszenie jej w niedalekiej przyszłości”[15] – dodawał sąsiad Rozalii Jan S. Stabrawa.
Opracował O. Waldemar Sojka CSsR
[1] Por. Ks. Władysław Kubik SJ, Świętość to miłość, s. 100. Wydawnictwo WAM Kraków 2021.
[2] Tamże, s. 101.
[3] Rozalia Celakówna, Wyznania z przeżyć wewnętrznych, s. 278. Kraków 2007, Wydawnictwo WAM.
[4] Tamże, s. 70.
[5] Tamże, s. 206.
[6] Tamże, s. 207.
[7] Tamże, s. 207.
[8] Por. Ks. Władysław Kubik SJ, Świętość to miłość, s. 113. Wydawnictwo WAM Kraków 2021.
[9] Rozalia Celakówna, Wyznania z przeżyć wewnętrznych, s. 280. Kraków 2007, Wydawnictwo WAM.
[10] Tamże, s. 280.
[11] Tamże, s. 291.
[12] Tamże, s. 292.
[13] Tamże, s. 302.
[14]O. Zygmunt Dobrzycki OSPPE, O. Sykstus Szafraniec OSPPE, Wielkie wezwanie Serca Jezusa do narodu polskiego; Rozalia Celakówna i jej misja, Wydawnictwo WAM, Księża Jezuici, Kraków 2002, s. 132. .
[15] Tamże, s. 153.